



Bezwietrzny dzień bywa zbawienny. Można odpocząć, ponurkować, zaleczyć rany na dłoniach. Tylko, że to nie zdarza się często.
Agata - uśmiech na twarzy, wiatr na żaglu. Razem z Waldkiem i Beatą pływała w zeszłym roku na Zatoce Puckiej. Teraz przyjechali na windsurfing do Chorwacji. Za przykładem profesjonalistów: Mirka i Martina i pod okiem instruktora Adama cała grupa podwyższała poziom swoich umiejętności.
Małe conieco w trakcie zajęć na wodzie...czemu nie! Dwucentymetrowe rybki, które je się w całości jak frytki to przysmak serwowany w restauracji przy bazie. Po zajęciach można je popić zimnym piwem.
Beata pod okiem instruktora ćwiczyła zwroty. Adam- instruktor i Mirek szef szkółki POL33 zasłużyli sobie na zdjęcie
z kursantką.
5 godzin windsurfingu przez 7 dni to spora dawka. Kryzys dnia trzeciego, nawiedza prawie wszystkich kursantów. Można wtedy zrobić wycieczkę motorówką na pobliskie wysepki, ponurkować i trochę odpocząć. Bezwietrzny dzień jest przez wszystkich kursantów przyjmowany prawie zawsze z wielkim entuzjazmem. Niestety nie zdarza się to zbyt często.
Jedni się uczą, a drudzy trenują. Odpoczynek należy się każdemu. Martin pod okiem Mirka przygotowuje się do olimpiady
w Atenach. W przerwie popłynęli z surferami z naszej szkoły nurkować na wyspę niedaleko bazy.