



Z niepokojem dochodzą do nas wieści o fatalnej pogodzie w Polsce.
U nas jest codziennie 35 stopni. Wpadanie do wody to czysta przyjemność, a pływanie wieczorem przy zachodzącym słońcu to żaden problem.
Krem z filtrem (faktor minimum 50) lub koszulka z lycry w tutejszym klimacie to podstawa.
Nasi kursanci na wodzie spędzają codziennie 5 godzin. Taka dawka to naprawdę dużo. Dlatego instruktorzy starają się urozmaicić zajęcia, choć nie ma mowy o nudzie, kiedy ....
... człowiek walczy z żywiołem.
Renia pod czujnym okiem męża siedzącego na brzegu pokonywała kolejne poprzeczki. Trochę jej jeszcze brakuje do stopnia zaawansowania męża, ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
Ania...i tu ta sama sytuacja: mąż na brzegu (czeka na silny wiatr żeby popływać w ślizgu), a żona się uczy. Pod koniec kursu mała sesja fotograficzna i można wracać do domu.
Andrzej za każdym razem zanim zszedł na wodę, przerobiony wcześniej program ćwiczył na lądzie. Ostrzenie, odpadanie, itd. Trochę go przytłoczył duży żagiel, ale przy dobrej pogodzie i sprzyjającym wietrze chwile załamania przechodzą błyskawicznie. Poza tym doping rodzinki zawsze pomaga.
Maćka (14 lat) nic ani nikt nie był w stanie odciągnąć od deski. Na wodzie rywalizował ze starszym bratem Jarkiem. Maciek już podczas trwania kursu przy słabym wietrze uczył się windsurfingowych trików (patrz zdjęcie – duck jibe w jego wykonaniu),
a kurs zakończył pływając w półślizgu.
Z doświadczenia wiemy, że każdy w swoim tempie uczy się windsurfingu.
Ale najważniejsze jest to, żeby w każdym momencie nauka sprawiała przyjemność. Nie ważne – czy się stoi, czy się leży...