



Nasza baza znajduje się w zatoczce. Ze wszystkich stron otacza nas ląd, a prądu nie ma wcale. Po lewej stronie jest brzeg, dzięki któremu początkujący kursanci czują się bezpiecznie, a instruktorzy widzą ich jak na dłoni. To idealne miejsce na naukę. Przy silniejszym wietrze wystarczy wypłynąć kilka metrów od brzegu żeby wejść w ślizg.
Grzegorz jest z zawodu kapitanem. To prawdziwy wilk morski. Do naszej bazy przyjechał za namową żony Malgosi. Świetnie zna się na gwiazdach. Na wodzie był pierwszy, a schodził ostatni. Jak prawdziwy kapitan. Windsurfing - choć to mały obiekt wodny - ma juz prawie opanowany. Jedynie musi popracować nad morskimi opowieściami ;)))
Wojtek przyjechał po raz trzeci do naszej bazy. Pływanie w ślizgu już mu się znudziło, dlatego codziennie rano obmyśla nowe windsurfingowe triki, które potem wykonuje z wielką brawurą. Nic dziewnego, po tylu latach wszystko się może znudzić.
Pogoda ducha, luz i codzienny uśmiech na twarzach naszych kursantów od razu wydały się nam podejrzane. Coś było nie tak. I rzeczywiście na regatach chłopaki odkryli swoje prawdziwe oblicze. Waleczny nastrój, zacięte miny, pomarszczone czoła
i przepychanka na każdej bojce. Walczył o medal jak lwy. Ostatecznie pierwszy był Kamil, drugi Jurek, trzeci Mirek (po lewej).
To początek drugiego sezonu windsurfingowego Kamila. W zeszłym roku uczył się windsurfingu w naszej bazie. W tym tygodniu opanował pływanie w trapezie. Braki energetyczne uzupełniał pizzą jumbo, którą pożerał na spółkę z kuzynem Mirkiem. W sierpniu rodzinne surfowanie – przyjedzie tu z rodzicami i 6-letnią siostrą.
Wspólna kolacja w restauracji Panorama i widok, który ponoć jest kolejnym mocnym punktem tego miejsca. Lubimy takie widoczki prawie tak samo jak windsurfing :)
* program nauki na naszych kursach windsurfingu (grupa początkująca i zaawansowana) możesz przesledzić czytąc newsa
z 24.08.2005r.